Tina Lutz Morris o historii swojej marki Lutz Morris: „Moja marka powinna być hołdem dla rzemiosła mojej ojczyzny”

Torebka typu crossbody „Parker M Soft”, około 1230 euro. Lutz Morris
A tak w ogóle: nasza rozmowa będzie dotyczyła mniej pracy dla innych marek – po ukończeniu studiów Tina Lutz Morris pracowała najpierw dla Issey Miyake w Paryżu i Tokio, potem dla Calvina Kleina w Nowym Jorku, a później dla Lutz & Patmos – a bardziej jej własnej marki. Ponownie widnieją na nim dwa nazwiska, tym razem jej i jej męża. W 2018 roku założyła w Berlinie markę torebek Lutz Morris, gdzie przez kilka lat mieszkała jej mała rodzina. Nie tylko angielska część nazwy firmy, ale i początkowa iskra wyszła od jej amerykańskiego męża: na ich pierwsze wspólne święta Bożego Narodzenia w stolicy Niemiec podarował jej skórzane pudełko, „na moje kredki do rysowania leżące na moim biurku”, jak wyjaśnia. Trafiony w sedno: „Od razu mnie zafascynowało, nie tylko dlatego, że trochę przypominało mi pudełko na cygara, które miał mój dziadek”. Tina Lutz Morris była szczególnie entuzjastycznie nastawiona do metalowej ramy, która ostatecznie zajęła jej umysł na wiele miesięcy.
Aby dowiedzieć się więcej o konstrukcji, projektant skontaktował się z producentem ramy, firmą z Offenbach w Hesji. „Rozmowa z szefem, który kiedyś zatrudniał 150 pracowników, ale w czasie, gdy się spotkaliśmy, utrzymywał firmę przy życiu tylko dzięki dwóm pracownikom zatrudnionym na krótki okres, uświadomiła mi, że tradycyjne rzemiosło jest w Niemczech całkowicie zaniedbywane ”. Offenbach jest tego najlepszym przykładem: miasto nad Menem, z wieloma dużymi garbarniami, zakładami rymarskimi i zakładami metalurgicznymi, było kiedyś uważane za wyspecjalizowane centrum skórzane – dziś przypomina nam o tym co najwyżej znajdujące się tam Niemieckie Muzeum Skóry. Tina Lutz Morris przekonała się również na własnej skórze, że rzemieślnicy w Niemczech, w przeciwieństwie do Francji czy Włoch, nie mogą liczyć na państwowe dofinansowanie. Na krótko przed przejściem przedsiębiorcy z Offenbach na emeryturę i zakończeniem prowadzenia interesów chciała przynajmniej uratować jego maszyny do produkcji ram. Sam transport do innej fabryki w Nadrenii Północnej-Westfalii kosztowałby dziesiątki tysięcy euro; Nie udało jej się uzyskać na to dotacji. Maszyny poszły więc na złom – Tina Lutz Morris kupiła od firmy Offenbach jak najwięcej metalowych ram, aby na ich podstawie skonstruować swoje pierwsze modele toreb.
„Już wtedy postanowiłem, że chcę zrobić jak najwięcej w Niemczech – moja marka powinna być również hołdem dla rzemiosła w mojej ojczyźnie”.Wiele lat później, te piękne, pozłacane ramki nadal są znakiem rozpoznawczym tej marki: czasami służą jako otwór w bardzo miękkich skórzanych torbach, czasami jako podstawowa konstrukcja wytrzymałych toreb typu trumienka, czasami są przymocowane z przodu większych modeli jako mała dodatkowa przegródka. Tina Lutz Morris nie może jednak już dłużej polegać na resztkach z Offenbach, ponieważ zostały one już dawno wykorzystane. Dziś oprawki pokryte 24-karatowym złotem pochodzą z Włoch, o czym klienci mogą się dowiedzieć ze strony internetowej marki. Istnieje mapa Europy, która pokazuje, skąd Tina Lutz Morris pozyskuje materiały i składniki, gdzie powstają jej modele torebek oraz jakie szlaki transportowe przebiegają między poszczególnymi producentami. Te promienie, niczym promienie słońca, rozchodzą się z warsztatu rzemieślniczego w pobliżu Düsseldorfu, gdzie projektantka zleca produkcję swoich torebek – kilka promieni świeci w Niemczech, niektóre we Włoszech, a żaden nie dociera dalej, nawet do krajów poza Europą.
vogue